Dzień skupienia z Ojcem Pio

W sobotę 17 stycznia wieczorem rozpoczęliśmy dzień skupienia. Ojciec Zbigniew Nowakowski, kapucyn z Nowego Miasta, postanowił przybliżyć nam sylwetkę najbardziej znanego przedstawiciela jego zakonu, św. Ojca Pio z Pietrelciny. Przytoczył wiele faktów z życia świętego opowiadając je w taki sposób, że mogliśmy myślami przenieść się do Włoch i poczuć się tak, jakby święty był obok nas.

Ojciec Zbigniew Nowakowski dzieli swój czas w ciągu roku między Nowe Miasto i San Giovanni Rotondo, największe sanktuarium we Włoszech i drugie w Europie co do liczby pielgrzymów zaraz po Lourdes. Aby uświadomić nam, jak dużą popularnością cieszy się to miejsce, ojciec porównał serce polskich pielgrzymek na Jasnej Górze z oddalonym o wiele kilometrów klasztorem kapucynów w San Giovanni Rotondo. Wielu z nas było zaskoczonych wynikiem statystyk. Do miejsca posługi św. Ojca Pio przybywa rocznie cztery razy więcej osób niż do tronu Królowej Polski. Ojciec Zbigniew zajmuje się oprowadzaniem pielgrzymów z Polski (których jest tam bardzo wielu), po miejscach, po których spacerował znany święty. Jego historia jest mu doskonale znana. Spotyka także wiele osób, które dzielą się świadectwami, czy to ze spotkań z Ojcem Pio, czy to z łask, które otrzymali za jego wstawiennictwem. Nasz kaznodzieja pochwalił się także przyjaźnią z 94-letnim zakonnikiem, jednym z czterech żyjących jeszcze braci zakonnych, pamiętających świętego z klasztornych korytarzy.

Druga konferencja dotyczyła charyzmatu wnikania w sumienia spowiadanych osób. Ojciec Pio dzięki łasce Ducha Świętego potrafił przypomnieć penitentom, jakie grzechy nie zostały wypowiedziane w czasie sakramentu pokuty. Klerycy z zapartym tchem słuchali o świadectwach osób, które spowiadały się u świętego. Największe wrażenie zrobiła opowieść o kobiecie, której mistyk przypomniał o dokonanej aborcji. Ona to w kratkach konfesjonału ujrzała papieża wstępującego po schodach do Bazyliki św. Piotra. Dziecko, które zostało zamordowane, miało według słów Ojca Pio w przyszłości zostać papieżem. Spowiedź u świętego cieszyła się taką popularnością, że w kolejce do jego konfesjonału trzeba było czekać nawet 10 dni. Bardzo często ojciec nie udzielał rozgrzeszenia. Do spowiedzi trzeba było być naprawdę dobrze przygotowanym. Jeśli ktoś przychodził z ciekawości lub z przymusu, zakonnik potrafił z hukiem wyrzucić taką osobę na koniec kolejki. Zazwyczaj takie potraktowanie skutkowało refleksją i nawróceniem.

Następne spotkanie poświęcone było stygmatyzacji. Ojciec Pio został obdarzony ranami na rękach, nogach i na boku, podobnymi do ran Chrystusa. W odtajnionych przez papieża Benedykta XVI aktach Świętego Oficjum można znaleźć wypowiedź zakonnika dotyczącą tego daru. Te znaki męki Chrystusa były ekspiacją za grzechy kapłanów. Ojciec Pio nieustannie cierpiał, ofiarując swój ból za ten brak miłości ze strony najbliższych współpracowników Boga.

Centralnym punktem dnia skupienia była Msza Święta, w czasie której o. Zbigniew opowiedział o celebrowaniu Eucharystii przez Ojca Pio. Zakonnik według biografów sypiał dziennie około trzech godzin. Jego dzień rozpoczynał się bardzo wcześnie, ponieważ wstawał w środku nocy, aby się modlić. Rozpoczynał modlitwą różańcową oraz dwugodzinnym przygotowaniem do celebracji, która zaczynała się o godzinie czwartej nad ranem. Mimo tak wczesnej pory na te Msze przychodziły tłumy osób, które już od wieczora stały pod drzwiami kościoła, aby móc stanąć jak najbliżej ołtarza. Święty otrzymał dar mistycznej celebracji. Z relacji świadków wynika, że podczas sprawowania misterium Ojciec Pio niejako przenosił się na Golgotę. Uczestniczył w męce Chrystusa. Często rozmawiał z różnymi osobami, które ukazywały się mu w czasie sprawowania Eucharystii. W konsekrowanej hostii widział Jezusa Chrystusa. Msze Święte sprawowane przez niego trwały trzy godziny, tyle co męka Jezusa na Krzyżu. Zadziwiające były także świadectwa, w których uczestniczący w tych Mszach nawracali się dzięki wierze świętego.

Nasze jednodniowe rekolekcje zakończyła wspólna modlitwa koronką do Bożego Miłosierdzia. Na koniec ojciec udzielił nam błogosławieństwa relikwiami w taki sposób, jaki czynił to patron tego spotkania. Święty udzielając błogosławieństwa kładł rękę na głowie proszących o modlitwę. Ojciec kładł na naszych głowach relikwiarz w kształcie ręki świętego, w którym w miejscu stygmatu był włożony kawałek szaty z krwią Ojca Pio.

(PM)