Ich pierwsza sesja

Jak w każdej innej uczelni po okresie kilkunastu tygodni wykładów przychodzi czas zdawania, a przy tym wszystkim wytężonej nauki. Dla starszych alumnów to już rutyna, ale najmłodsi dopiero uczą się tego czasu. – Wiedziałem, że będzie trzeba się uczyć, ale nie przypuszczałem, że aż tyle. Trzeba zarwać niejedną nockę, by solidnie się przygotować. W tej chwili najwięcej zakuwania jest z liturgiki i historii biblijnej. Byłem ministrantem, ale nie przypuszczałem, że liturgia to tyle różnych przepisów, które trzeba poznawać – mówi Piotr Hernik z parafii Słupica. – Chodziłem do szkoły o profilu technicznym, a więc teraz uczę się zupełnie innych przedmiotów. Jedyna kontynuacja, i to tylko w pewnym sensie, to religia i język polski. Zawile wyglądają przedmioty filozoficzne. Np. taka filozofia przyrody: mnóstwo pojęć i danych – dodaje Adrian Żak z Niekłania.

Bartosz Rupniewski ze Stąporkowa już studiował na wydziale zdrowia. – Tam były różne konkrety, jednostki chorobowe i ich opisy, części ciała, organy itp., tutaj abstrakcja, bo przecież taka jest filozofia. Bardzo ciekawa i przydatna, ale trzeba zakuwać w nieco inny sposób. Nie ma też czasu na przykład na sport. Można się nabawić lordozy lędźwiowej – śmieje się alumn.

Alumni pytani o najgrubsze podręczniki jednogłośnie wskazują na ten od łaciny. Miał już z nią do czynienia Dariusz Szczepanik ze starachowickiej parafii pw. Wszystkich Świętych. Darek obronił magisterium z prawa na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. – Miałem tam wstęp do Pisma Świętego, zagadnienia dotyczące obecności Biblii w kulturze. Jest mi w tym obszarze nieco łatwiej, ale muszę powiedzieć, że do tej pory jeszcze nie zaprzyjaźniłem się z filozofią – wyznaje.

– Zupełnie zmienił się sposób uczenia. W szkole średniej mieliśmy klasówki, a tu przychodzi na raz zaliczać materiał z całego semestru. To zupełna nowość. Musiałem sobie rozpisać plan, kiedy i czego mam się uczyć, by ogarnąć całość i zaliczyć – opowiada Bartosz Janik z parafii pw. św. Łukasza w Radomiu

Czas sesji, gdy nie ma wykładów, posiada w seminarium inny porządek dnia. Po modlitwach porannych, Mszy św. i śniadaniu do obiadu jest czas na naukę własną. Podobnie jest po obiedzie i wieczorem. Ale te dni przynoszą pewien komfort: wstanie jest dopiero o 6.00, a nie o 5.30.

 

ŹRÓDŁO: GOŚĆ NIEDZIELNY