Sługa Boży okiem ministranta

W ubiegłą sobotę, 5 listopada w Jedlińsku – rodzinnej miejscowości Sługi Bożego Biskupa Piotra Gołębiowskiego, sprawowana była doroczna Eucharystia w intencji wyniesienia na ołtarze niezłomnego Pasterza diecezji sandomierskiej.

Liturgii w kościele parafialnym pw. św. Apostołów Piotra i Andrzeja przewodniczył Biskup Henryk Tomasik w gronie licznie zgromadzonego duchowieństwa i wiernych, którym szczególnie leży na sercu sprawa beatyfikacji Biskupa Piotra. Stało się to już tradycją, że diakoni naszego seminarium pomagają miejscowym duszpasterzom w przebiegu tej uroczystości współtworząc asystę liturgiczną. Pomimo, że jako diakoni w czasie Eucharystii mają inny rodzaj posługi, to przejmują wówczas obowiązki ministrantów niosąc krzyż, kadzidło, rozkładając kielich. Czynią to podobnie, służąc swemu Biskupowi, jak robił to śp. ks. Stanisław Makarewicz, postulator procesu beatyfikacyjnego Biskupa Piotra, który jako dziecko był jego ministrantem, a później, już jako diakon, przyjmował z rąk Sługi Bożego święcenia kapłańskie. W ujmującym artykule z tygodnika diecezjalnego „Ave” możemy przyjrzeć się bliżej postaci Biskupa Gołębiowskiego z perspektywy swego dawnego ministranta. Gdzieś latem 1952 roku ujrzałem go po raz pierwszy. Klęczał w zakrystii kanonickiej. Pan kościelny Stanisław Gara powiedział, że mam dziś służyć temu właśnie księdzu…” – tak swoją historię rozpoczyna ks. Makarewicz. Budzony wcześnie rano przez rodziców biegł z Rynku do wielkiego kościoła pełnego tajemnic, czyli sandomierskiej katedry. Ciekawą rzeczą zaobserwowaną przez młodego ministranta był fakt, że w katedrze zawsze był przede mną. Najczęściej przez całe lato, już od piątej rano krążył wokół świątyni, od strony południowej, odmawiając różaniec. Dwadzieścia minut przed godziną szóstą rozpoczynał przygotowanie do liturgii klęcząc ubrany w ornat, z zamkniętymi oczami, zupełnie wyłączony z otoczenia. Ks. Makarewicz zapisał swoje wspomnienie celebracji Mszy Świętej przez Biskupa Gołębiowskiego: Kapłan rozpoczynał Mszę w nadzwyczajnym skupieniu. Gesty i słowa były pełne namaszczenia. Wyczuwało się, że oto za chwilę stanie się coś nadzwyczajnego… Przy słowach konsekracji, w głosie i obliczu Jego rodziło się… szczęście. Czas Komunii Świętej był – myślę – zachwytem. Każdą Mszę kończył klęcząc na stopniach. Modlił się wtedy słowami maryjnymi, jak dobry syn Matki. Dobre serce okazywał matkom ziemskim, biednym wdowom, dyskretnie rezygnując ze stypendium mszalnego… Tak oto dawny ministrant, a potem kapłan, którego życie na stałe związało się z Biskupem Piotrem, opisuje pokrótce jego postać.

Uroczystości w Jedlińsku kończą się zawsze modlitwą o beatyfikację Sługi Bożego odmawianą przy chrzcielnicy w jego rodzinnej świątyni. Wspólnota seminaryjna podczas modlitwy poobiedniej tzw. Miserere również prosi Boga o rychłe wyniesienie Biskupa Piotra do chwały ołtarzy, jednocześnie dziękując za przykład jego wiary i pasterską posługę na naszej ziemi.

Michał Kopciński, rok III