Prowadzony ręką Boga

W ubiegłym tygodniu obchodziliśmy pierwszą rocznicę sakry biskupiej Księdza Biskupa Piotra Turzyńskiego. Z tej okazji redaktorzy naszej strony, Mateusz Dusiński i Karol Dobrasiewicz, przeprowadzili z Księdzem Biskupem wywiad. Jak poradził sobie z odpowiedziami? Zapraszamy do lektury poniższego artykułu.

Kto to jest biskup?

Biskup Piotr Turzyński: Kiedy słyszę to pytanie od razu kojarzy mi się sytuacja, która miała miejsce w świetlicy u Księży Filipinów. Przed moją sakrą siostry pytały dzieci: kto to jest biskup? Mała dziewczyna odpowiedziała: „Biskupem był św. Mikołaj, ale on już umarł, teraz to są same podróbki”. Kiedy jestem w jakiejś parafii czasem mówię: „Przyjeżdżam tu do was, abyście uwierzyli, że biskup to nie jest podróbka. A dzieciom proponuję: proszę mnie uszczypnąć i zobaczyć czy prawdziwy”.

To jest taka rzeczywistość, której ja sam się uczę i odkrywam wagę powierzonej misji. Stoi przede mną inne niezwykłe zadanie, które wymaga szerszego spojrzenia na Kościół, większej odpowiedzialności. Równocześnie muszę pamiętać, że dla wielu ludzi stałem się punktem odniesienia. I to bez żadnej mojej zasługi. Teraz częściej ludzie podchodzą i proszą o błogosławieństwo. Do tej pory czasem słyszałem: „niech się ksiądz za mnie pomodli”, a teraz jest jeszcze więcej takich próśb. Nie ze względu na moją osobę, jestem tego świadom, ale ze względu na zadanie i misję biskupa. To jest większa odpowiedzialność za Kościół. Myślę, że to jest zadanie bycia pasterzem, który troszczy się, chroni, myśli, przewiduje, wstawia. W relacji do kapłanów też się pozmieniało. Nie chciałbym wielkiego dystansu, ale choćby przez sam sposób zwracania się księży do mnie i konieczność podejmowania decyzji, zmieniło się wiele ze względu na odpowiedzialność.

Jak wspomina Ksiądz Biskup chwilę sakry biskupiej?

Kiedy myślałem o samym zadaniu biskupstwa po wizycie w nuncjaturze i po ogłoszeniu nominacji, to aż nogi mi się uginały. Odczuwałem i odczuwam wielkość stojącego przede mną zadania. Co do samej uroczystości to doświadczyłem jakiegoś wielkiego pokoju. Może nie odbierałem w wielkiej świadomości tych wszystkich gestów i czynności liturgicznych, dopiero na nagraniach zobaczyłem to inaczej i głębiej. Tak mi się wydaje. Miałem wówczas takie wewnętrzne wyciszenie, nie bałem się. Jestem przekonany, że to łaska, olbrzymia łaska Kościoła, który się za mnie modlił, wielu ludzi wtedy to obiecało i do dziś to czyni.

Papież Benedykt XVI mówił o tym, że kiedy leżał na posadzce, został otoczony wstawiennictwem świętych, słyszał ich głos. Ja do Litanii do Wszystkich Świętych dołożyłem też swoich ulubionych, wśród nich byli Ojcowie Pustyni i św. Augustyn oraz współcześni święci. Jestem przekonany, że modlitwa tych świętych i obecność Kościoła żyjącego aktualnie stanowiła płaszcz łaski i dlatego odczuwałem spokój.

Jak wygląda posługa biskupa i czego ona dotyczy?

Jednym z podstawowych zadań jest głoszenie Słowa Bożego. Trzeba do tego się przygotować, jakoś w sobie przetrawić Słowo Boże, przemyśleć, przemodlić, aby się tym później podzielić. Chodzi o to również, by to było przepowiadanie aktualne, wciąż świeże, bo ludzie chcą dobrej strawy duchowej. Jestem przekonany, że głoszenie Słowa Bożego to najważniejsza funkcja. Są takie okresy, w których bardzo dużo podróżuję, z jednej strony diecezji na drugą. Oczywiście noszę też w sercu i w głowie trudności, problemy oraz niepokoje kapłanów i świeckich. Czuję ciężar decydowania w sprawach nie tylko drugorzędnych, ale życiowo ważnych dla wielu ludzi. Jestem świadom, że ten ciężar trzeba przemodlić i Panu Bogu ofiarować. Nie jest łatwo jednak nosić samemu te rzeczy.

Czy łatwiej jest być chrześcijaninem jako biskup?

Trudne pytanie. Wydaje mi się, że prościej i łatwiej byłoby prowadzić życie ukryte, troszkę schowane nawet, jeśli człowiek ma świadomość różnych spraw i trudów. Bycie na świeczniku wiąże się również z ciągłą gotowością. Trzeba coś powiedzieć, zareagować, a to nie jest czasem takie łatwe i proste. Bycie chrześcijaninem daje siłę łaski, siłę Chrystusa a z drugiej strony podejmowanie odpowiedzialności budzi niepokój. Pociesza to, że biskup nie jest sam. Pomimo niełatwych czasów, jest bardzo dużo ludzi głęboko wierzących. W podejściu do chrześcijaństwa jest duża polaryzacja. Są tacy, którzy odchodzą i mają jakiś wrogi stosunek do Kościoła, ale jest bardzo wielu, którzy rozumieją Kościół i kochają go. Cenię sobie niezwykłą głębię tego jak niektórzy przeżywają chrześcijaństwo i obecność Pana Boga w swoim życiu. Wydaje mi się, że pośród takiego świata to jest absolutny cud, że jest tylu ludzi wierzących, przeżywających głęboko swoją relację z Panem Jezusem.

To już rok! Co od tamtego momentu wydarzyło się ważnego życiu Księdza Biskupa?

Był to bardzo intensywny czas, wiele się wydarzyło. Zupełnie inny styl życia, nowe obowiązki, do tego też kilka ważnych rekolekcji i podróży. Między innymi byłem z siostrami zakonnymi na pielgrzymce w roku życia konsekrowanego w Rzymie i u Ojca Pio w San Giovanni Rotondo, a także na spotkaniu biskupów święconych w ostatnim roku. Dzięki temu ostatniemu spotkaniu w Rzymie mogłem doświadczyć Kościoła powszechnego. Biskupi opowiadali jak wygląda życie Kościoła w Ameryce Łacińskiej, Stanach Zjednoczonych oraz krajach Bliskiego Wschodu. Najbardziej w pamięci zapadły mi opowieści z Syrii i Libanu. Połączyła nas wspólna modlitwa i troska o Kościół i o pokój na świecie.

Było też spotkanie z Ojcem Świętym Franciszkiem, dosłownie kilka sekund. Podziękowałem za zaufanie i powiedziałem, że czekamy na wizytę w Polsce i spotkanie z młodymi. Ojciec Święty Franciszek odpowiedział: „Więc chyba muszę przyjechać”.

Ksiądz Biskup jako kapłan był ojcem duchownym, a następnie wicerektorem w seminarium. Czy doświadczenie zdobyte podczas tej posługi ułatwia bycie pasterzem?

To bycie ojcem duchownym i wicerektorem i teraz biskupem, to są zbieżne rzeczy. Widzę w tym wszystkim rękę Bożą, która mnie prowadzi. Bycie ojcem duchownym polega na zaglądaniu do duszy, wiąże się z kierownictwem duchowym. To jest coś pięknego, odpowiedzialnego, to na ogół relacja bardzo łagodna. Potem zadanie rektora polega na pilnowaniu kierunku formacji, czasem na dyscyplinowaniu i pilnowaniu także zewnętrznych spraw. Biskup łączy te dwie rzeczy i wydaje mi się, że trzeba to robić umiejętnie. To jest wielka odpowiedzialność. Doświadczam i tego, że naturalnie starsi ode mnie księża zwracają się do mnie jako do swojego biskupa. To mnie trochę deprymuje i muszę dorastać. Bycie biskupem to bycie ojcem dla młodszych, bratem dla rówieśników, ale i synem dla starszych, synem, który się opiekuje. Każde ze wspomnianych życiowych zadań ma jakąś swoją specyfikę, nie mówię, co łatwiejsze, a co trudniejsze.

Jak Ksiądz Biskup łączy bycie profesorem w seminarium z codziennymi obowiązkami duszpasterskimi?

Widzę, że obowiązki duszpasterskie bardzo urosły, ale nie chciałbym zostawiać wykładów. Lubię kontakt ze studentami. Czasami bywały takie dni, kiedy musiałem przenieść zajęcia ze względu na jakąś posługę. Dużą wartością wykładów jest i to, że poznaje się młodych księży. Ponieważ byłem ojcem duchownym, wicerektorem i profesorem, to poznałem osobowość i talenty młodych kapłanów. Potem to można pozytywnie wykorzystać przy współpracy.

W łączeniu tych wszystkich obowiązków z pewnością pomaga modlitwa…

Bardzo dziękuję wszystkim, którzy otaczają mnie swoimi modlitwami. Czuję tę życzliwość i modlitwę. Dziękuję kapłanom i osobom, które stanowią moje margaretki, siostrom zakonnym, szczególnie siostrom klaryskom ze Skaryszewa i Sandomierza, Domowemu Kościołowi Ruchu Światło-Życie, wszystkim ruchom i stowarzyszeniom, alumnom i mojej rodzinie. Doświadczam wiele ludzkiej życzliwości i wsparcia. Proszę, aby Pan Bóg wynagradzał swoją łaską i błogosławieństwem to dobro, które otrzymuję.

Bardzo dziękujemy za rozmowę.

Rozmawiali:

Mateusz Dusiński i Karol Dobrasiewicz, rok II.